poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Depilacja kremem. Bielenda Vanity ALOES

     Witam czytelników postów o urodzie :) 
    Dziś wpis, dotyczący depilacji za pomocą kremu z aloesem, przeznaczonego dla skóry wrażliwej, od Bielenda. Jak zwykle, przy zakupach tego typu, pokierowałam się intuicją. Wróciłam do domu i dopiero wtedy przejrzałam wpisy internautów, na temat tego produktu. Większość z nich nie była zadowolona i od razu poczułam brak jakiejkolwiek satysfakcji z zakupu, a nawet wkradł się gdzieś mały zawód, spowodowany dokonanym wyborem. Myślałam, jak głupim trzeba być, żeby najpierw kupić, a później dopiero sprawdzić, co na ten temat mają do powiedzenia inni? Rano wstałam jednak gotowa do działania, no bo przecież jeśli sama nie spróbuję, to nigdy nie dowiem się, jak działa na mnie. Szczerze mówiąc, byłam miło zaskoczona. Produkt, który otrzymał tyle negatywnych opinii, na mnie zadziałał prawie doskonale. Nałożyłam krem szpatułką i odczekałam 8, a nie 5 min. tak jak zaleca producent. Całkowity czas depilacji wg.producenta powinien trwać nie więcej niż 10 min. Ja robiłam to trochę więcej niż 15 min. Prawie wszystkie włoski zostały usunięte! Co prawda zostało kilka, ale zauważyłam, że to były te, które po prostu rosną w innym kierunku, niż przewiduje ustawa :) Poza tym usunęłam je z łatwością, już bez użycia kremu, po prostu przejeżdżając szpatułką pod odpowiednim kątem. Krem jednak ma też wady. Okropny zapach przypominający rozrobioną hennę lub rozjaśniacz do włosów (nie wiedziałam, gdzie dokładnie to wkomponować). Włoski zostały jakby wyrwane i pomimo tego, że krem przeznaczony jest dla skóry wrażliwej to bardzo wysuszył i podrażnił mi skórę. Swoje zadanie jednak wykonał w prawie 100%, więc dziś jego ocena ode mnie to 8/10. Pamiętajcie jednak, że na każdego krem zadziała inaczej ;)
Podzielcie się swoimi opiniami, na temat tego produktu, w komentarzach :*



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz